Lullalove - wywiad z Anną Stankiewicz

2 kwietnia 2016

Zabawki i akcesoria Lullalove towarzyszyły nam od narodzin naszego Bąbla - prezentowałam je stopniowo na blogu. Przewiewny, niezbyt gruby otulacz bambusowy Super PRO Newborn służył nam do przykrywania malucha podczas karmienia i snu, a później - do zakrywania budki w gondoli, by nie raziły go promienie słoneczne. Sympatycznego miśka MR B w kontrastowych barwach, nazywanego przez nasz pieszczotliwie "Bogdanem", maluszek uwielbiał podgryzać i tarmosić. W ząbkowaniu ulgę przynosiły mu gryzaki Lullalove - upodobał sobie zwłaszcza drewnianego żółwika MaMari, lekkiego i malutkiego, przez co idealnie nadającego się do równie malutkiej rączki. Nam - jako rodzicom - najbardziej podoba się gryzaczek, który można doczepić do śliniaczka, dzięki czemu dziecko ma go zawsze w zasięgu i go nie zgubi.

Później przyszła pora na pierwsze autko do zabawy, czyli na drewniany samochodzik ODA, który również przynosił ulgę podczas ząbkowania.

Lullalove to jednak znacznie więcej produktów dla niemowląt - różnorodne zawieszki, koce i otulacze, pieluszki, rozwojowe grzechotki i szeleściki, przytulanko-termofory. Kochamy je przede wszystkim za funkcjonalność. Są przemyślane w każdym calu i wykonane z wysokiej jakości materiałów, którym nie straszne regularne pranie w pralce czy upadki z wysokości. Zwykle dana rzecz łączy w sobie kilka zastosowań. W maskotce można schować wkład grzejący lub chłodzący, i bezpiecznie położyć na bolącym miejscu. Zabawka - dzięki zastosowanym materiałom - okazuje się doskonałym gryzakiem. Specjalne zawieszki doczepione do produktów umożliwiają ich przyczepianie do łóżeczek, wózków czy fotelików.

Niedawno oferta Lullalove została uzupełniona o gadżety dla mam: pojemne torby Lullabag oraz bransoletki z zawieszką z wizerunkiem MR B oraz o malutkie torebeczki, przygotowane we współpracy ze znaną Farbotką, które mogą służyć jako schowki na klucze czy dziecięce smoczki.

Lullalove to studio projektowe powstałe z myślą tworzenia designerskich produktów, które łączą w sobie wielofunkcyjność, bardzo dobre jakościowo materiały, pomysł oraz użyteczność. Naszym celem jest ułatwianie codzienności rodzicom i sprawianie przy tym przyjemności dzieciom. Zawsze patrzymy na cenę i robimy wszystko aby dobre zaprojektowane i praktyczne rzeczy, mogły trafić do każdego odbiorcy.

Lullalove skrada serca również opakowaniami produktów, na przykład zwykłymi kartonowymi pudełkami, które dzięki odręcznym rysunkom zamieniają się w małe dzieła sztuki czy eleganckimi woreczkami, w których można chować drobne przedmioty, a nawet... puszkami.


Firmę Lullalove założyły we wrześniu 2013 roku dwie przedsiębiorcze, ambitne i pomysłowe siostry: Anna Stankiewicz i Joanna Piątkiewicz. Ich pierwsza zabawka, termofor MR B, został bardzo ciepło przyjęty przez dzieci i rodziców. Po tym sukcesie przyszły kolejne, nie tylko w postaci ogromnego zainteresowania osób szukających oryginalnych, polskich produktów dla dziecka, ale i w postaci nagród w różnych prestiżowych konkursach. 

Dziś Lullalove - po ponad dwóch latach funkcjonowania - jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych młodych polskich marek zabawek i akcesoriów niemowlęcych. Mało tego, Lullalove dobrze sobie radzi również za granicą - ich produkty można spotkać nawet w sklepach w Korei Południowej czy w Australii.

Niezmiernie cieszą  mnie sukcesy Lullalove. Dziewczyny każdą rzecz wytwarzają w Polsce z materiałów pochodzących w dużej mierze od polskich dostawców, i z dumą podkreślają fakt, że są rodzimą firmą.

Zapraszamy Was do przeczytania mojej rozmowy z Anią Stankiewicz, z której dowiecie się między innymi, jak wygląda praca dziewczyn po dwóch latach od rozpoczęcia działalności i jakie mają plany na 2016 rok!

Chcemy tworzyć praktyczne produkty, ułatwiające rodzicom opiekę, a dzieciom - sprawiające radość…
rozmowa z Anną Stankiewicz, współzałożycielką firmy Lullalove

Kupuję Polskie Produkty: Wasza pierwsza zabawka - sympatyczny pomocnik rodziców w walce z dziecięcymi kolkami, MR B - trafiła do sprzedaży ponad dwa lata temu. Co zmieniło się u Was od tego czasu? Jak rozwija się Lullalove?
Anna Stankiewicz, Lullalove: Zmieniło się praktycznie wszystko. Odnotowujemy kilkuset procentowy wzrost sprzedaży każdego roku. Regularnie wypuszczamy nowości. Sięgamy po nowe materiały, które nie są powszechne i popularne na rynku, jak na przykład naturalny kauczuk i drewno, z których wykonujemy nasze gryzaki. Jeździmy na krajowe i zagraniczne targi biznesowe, mamy dystrybutorów między innymi w Norwegii, Korei Południowej czy w Australii. Nasze produkty są także dostępne w Europie, na przykład we Włoszech, Hiszpanii, Wielkiej Brytanii, Austrii, Niemczech, Czechach i Słowacji, i w wielu innych krajach. Na stałe współpracujemy z kilkoma szwalniami i stolarniami, zatrudniamy również pracowników na miejscu w biurze. Mamy już też własną siedzibę. I pomyśleć, że zaczynałyśmy w domu, ja z malutkim dzieckiem na rękach, a moja siostra właśnie wtedy kończyła studia w Edynburgu.

A propos studiów, Joasia skończyła studia designu na jednym z najlepszych uniwersytetów na świecie. Czy przekłada się to na pracę?
Oczywiście. Każdy produkt, który tworzymy, jest przez nas projektowany. Autka ODA zostały finalistami konkursu Dobry Wzór 2015, organizowanego przez Instytut Wzornictwa Przemysłowego. Jest to dla nas szczególne wyróżnienie, bo autka były jedyną zabawką w finale obok tramwaju (!), mebli, wanny czy systemu wodnego. To ogromny sukces, ponieważ konkurs był zupełnie niezależny, a wyboru dokonywało jury złożone z osób zajmujących się wzornictwem. Dla nas to niezmiernie ważne, aby tworzyć autorskie projekty i rozwiązania. Dla przykładu - śliniaczki z odpinanymi gryzakami powstały w odpowiedzi na bardzo uciążliwy ślinotok mojego synka podczas ząbkowania. Jest to nasz własny patent, doceniony przez dzieci na całym świecie.

Zdradzisz, co najlepiej sprzedaje się za granicą, a co w Polsce? Czy upodobania rodziców z różnych krajów różnią się?
Za granicą zdecydowanie prym wiodą śliniaczki z gryzakami i Gryzole. W Polsce - SuperZabawka MR B oraz gryzaki MaMari. Z kolei w Azji bardzo spodobały się autka ODA i strażnik Guf, który podobno wygląda jak ich symbol szczęścia.


Zauważyłam, że staracie się być blisko swoich klientów, kontaktujecie się z nimi przez media społecznościowe, przez maila, rozmawiacie podczas targów, pytacie o wrażenia z użytkowania produktów Lullalove. Na co zwracają szczególną uwagę Wasi klienci i kontrahenci?
Oprócz wzornictwa i materiałów, na pewno zwracają uwagę na pochodzenie produktów. Staramy się, aby każdy element pochodził z Polski, co w dzisiejszych czasach nie jest aż tak oczywiste. Jedynie gryzaki z naturalnego kauczuku produkowane są w Hiszpanii, ponieważ w Polsce nie znaleźliśmy takich możliwości. Zatrzaski w śliniaczkach pochodzą z Niemiec. Jednak jeśli tylko możemy, wybieramy polskich dostawców. Rozwijając się, wciąż szukamy nowych materiałów i wykonawców. Nawiązaliśmy współpracę z różnymi polskimi markami, takimi jak Farbotka czy Ojtyty. Zależy nam na wspieraniu się nawzajem, a nie tworzeniu konkurencji.

Otrzymujecie też dużo zdjęć dzieci z Waszymi produktami, które umieszczacie na Instagramie. Klienci je doceniają?
Jakiś czas temu zainicjowałyśmy akcję na Instagramie #jestembojestes, w której obecnie jest ponad 40 tysięcy zdjęć. Same mamy ponad 20 tysięcy obserwujących, a liczba ta codziennie szybko rośnie. Sam hashtag #lullalove to prawie 8 tysięcy zdjęć dzieci z naszymi produktami. Dostajemy też mnóstwo zdjęć od rodziców dzieci, którzy chcą podziękować nam za radość ich dzieci. To najbardziej motywujący element naszej pracy. Organizowaliśmy również castingi na naszych modeli spośród fanów. Efekt był rewelacyjny!


Regularnie wypuszczacie nowe produkty. Gdzie szukacie inspiracji?
Jeśli chodzi o funkcjonalność produktów, inspiruje nas codzienność. MR B powstał, gdy mój syn miał kilka miesięcy, potem były gryzaki, otulacze i autka. Teraz ma prawie trzy lata, więc myślimy o
zabawkach dla nieco starszych maluchów. Materiałów szukamy na targach.

Jak wygląda Wasz dzień pracy?
W biurze jesteśmy od 8 do 16, intensywnie pracujemy tak naprawdę z tylko jedną małą przerwą na odpoczynek. Cały czas coś nas inspiruje, z kimś rozmawiamy, w weekendy często odwiedzamy dalej położone sklepy stacjonarne, odwiedzając przy okazji rodzinę. Tak właśnie było w przypadku nawiązania współpracy ze sklepami w Hiszpanii czy we Włoszech. Dzięki temu między innym mogłam pokazać dziecku zoo czy oceanarium w Barcelonie, chociaż muszę przyznać, że sama podróż była męcząca. Niemniej jednak Piotrek zdążył się już przyzwyczaić do intensywnego życia.



Co sprawia Wam najwięcej satysfakcji w pracy?
Informacje z rynku, od klientów - że kochają nasze produkty i dziękują nam, że jesteśmy. Wyobraź sobie, że na przykład MR B jest w setkach albumów rodzinnych, na zawsze więc pozostanie w historii danej rodziny. To rozczulające. Codziennie też dostajemy kilkanaście zdjęć dzieci z naszymi produktami. Na Instagramie pod #lullalove czy #lullalovemrb jest ponad 9 tysięcy zdjęć.

Tak, MR B jest również w naszym rodzinnym albumie. Powiedz mi, Aniu, jak czujecie się na polskim rynku zabawek?
Prawdę mówiąc, wciąż szukamy na nim miejsca dla siebie. Nie pasujemy do popularnych sieciowych produktów, które można kupić na przykład w supermarketach, ale też nie jesteśmy firmą hand made. Dodam, że za granicą mamy dobrą pozycję marki premium. Sklepy, które sprzedają nasze produkty, wybieramy pod kątem również innych produktów tam sprzedawanych. Nierzadko odmawiamy współpracy na przykład osobom sprzedającym tylko na Allegro. Zależy nam przede wszystkim na relacji z klientem i dbałości o naszą politykę wizerunku firmy. Współpracujemy z różnymi firmami i producentami. Wspieramy się nawzajem, na przykład z marką CzuCzu robiącą puzzle i karty dla dzieci. Nie lubimy kopiowania naszych rozwiązań. Bardzo nas to demotywuje. Trudno nam ocenić sam rynek zabawek, ponieważ nie patrzymy na konkurencję i też nasze produkty są czymś więcej niż zabawką - traktujemy je jako akcesoria pomocne w wychowaniu dzieci.

Bywacie na różnego rodzaju targach za granicą – jak są na nich odbierane polskie produkty? Z jakimi komentarzami się spotykacie?
Bardzo pozytywnie odbierany jest fakt pochodzenia produktów i surowców. Czasem minusem jest cena produktu. Mimo wszystko chińska produkcja jest wciąż kilkukrotnie tańsza od krajowej. Stąd czasem pojawia się zdziwienie, ile kosztują nas, jako producenta, poszczególne pozycje.

A jak sytuacja wygląda w Polsce? Czy faktycznie rodzice zwracają uwagę również na miejsce produkcji i jakość produktu, a nie tylko na jego cenę?
Ostatnio powstaje sporo sklepów oferujących tylko polskie produkty, czyli popyt na pewno jest. Przykładem może być na przykład PudloMalucha.pl. Zdecydowanie nasi zagraniczni dystrybutorzy podkreślają, że dla nich polski produkt jest synonimem jakości. Tak postrzegają nas między innymi Hiszpanie czy klienci z Azji. Aczkolwiek nie ma co ukrywać, że cena jest bardzo ważnym kryterium zakupowych decyzji.

Wasza - nie bójmy się tego sformułowania - kultowa maskotka MR B, doczekała się jakiś czas temu kolejnych wersji. Opowiedz coś o tych dwóch nowościach.
Tak, w lutym powitaliśmy dwie nowe zabawki sensoryczne - Grzechotkę Baby MR B oraz Szeleścik Mini MR B. Temat integracji sensorycznej jest nam bliski, stąd pomysł na rozwinięcie linii MR B. Wszystkie produkty stymulują zmysł wzroku i dotyku dziecka, w grzechotce i szeleściku dodatkowo dochodzi dźwięk. Oba produkty można prać w pralce. Są bardzo praktyczne i wielofunkcyjne. Idealnie sprawdzą się w roli prezentu dla nowo narodzonego dziecka.


Jakiś czas temu pomyślałyście również o mamach…
Zawsze myślimy o mamach! A szczególnie myślimy o tym, jak ułatwić im opiekę nad dzieckiem. Ale masz rację, mamy w ofercie kilka produktów dedykowanych kobietom - pojemne torby Lullabag, minitorebeczki na drobiazgi czy też srebrne i pozłacane zawieszki z bransoletką #jestembojestes. Na zawieszce można wygrawerować ważną datę i nosić


Czy planujecie jakieś produkty dla tatusiów?
Mamy kilka pomysłów czekających na realizację, ale szczegółów jeszcze nie zdradzę.

A zdradzisz, jakie plany macie na kolejne miesiące 2016 roku?
Niedawno wprowadziliśmy dwie nowości z linii MR B, której Kupuję Polskie Produkty jest patronem medialnym. W marcu pojawi się nowe autko ODA w trójkątnym kształcie oraz limitowana seria gryzaków. Potem kolejne 5-6 pozycji. Wierni klienci, którzy zazwyczaj mają już wszystkie nasze produkty, bardzo często pytają o zabawki dla starszych dzieci, ponieważ z gryzaków ich maluchy już wyrastają. Uspokajamy zatem, że mamy kilka kreatywnych i pięknych wizualnie projektów w zanadrzu. Na pewno się pojawią. Chcemy nadal tworzyć praktyczne produkty, ułatwiające rodzicom opiekę, a dzieciom - sprawiające radość.

Co byście powiedziały osobom, które zastanawiają się nad założeniem firmy w Polsce, ale boją się wykonać ten pierwszy, najważniejszy krok?
Nie zniechęcać się i naprawdę dużo pracować. Z naszej perspektywy, uważamy, że nie da się zbudować dobrej relacji z klientem w ciągu kilku tygodni czy miesięcy. Nie można też poświęcić na pracę tylko kilku godzin dziennie. Klienci, zarówno biznesowi, jak i indywidualni, doceniają elastyczność i dyspozycyjność; niestety nikogo nie interesują usprawiedliwienia. Termin jest terminem, obietnica - obietnicą. Jeśli ma się pomysł, należy go realizować, iść do przodu i być wytrwałym. Wszystko wymaga czasu, ale ten czas i tak upłynie, więc albo się go wykorzysta, albo przesiedzi nic nie robiąc.

Dziękuję za rozmowę. Życzę Wam kolejnych sukcesów i z niecierpliwością czekamy na kolejne produkty, szczególnie dla starszych maluchów!

Strona internetowa: www.lullalove.com/pl
Facebook: facebook.com/LULLALOVEpl





- Justyna

author

Justyna Ziembińska-Uzar

Cześć! Nazywam się Justyna Ziembińska-Uzar i od 2012 roku na swoim blogu opowiadam o ciekawych polskich produktach oraz przedstawiam polskie marki. Moją misją jest promocja patriotyzmu konsumenckiego w codziennym wydaniu. Mam nadzieję, że zostaniesz ze mną na dłużej, na nowo odkrywając dla siebie hasło "dobre, bo polskie"!


Udostępnij ten post

0 komentarze :

Prześlij komentarz

Komentarze na blogu są moderowane.

NIE PUBLIKUJĘ KOMENTARZY ZAWIERAJĄCYCH LINKI.

Komentarze zawierające treści obraźliwe i złośliwe, a także zawierające reklamy, linki do sklepów i stron firmowych oraz stanowiące wsparcie dla marketingu szeptanego nie będą publikowane.

Moje przeglądy