Z wizytą u... Fridge by Yde | ul. Mikołaja Kopernika 6/1, Warszawa

24 lipca 2018

Jak wiecie, testuję mnóstwo kosmetyków rodzimych marek - wśród nich są takie, do których później regularnie wracam i które szczerze polecam. Jedną z nich jest FRIDGE BY YDE, marka naturalnych kosmetyków, którą szerzej przedstawiłam Wam na blogu w listopadzie 2017 roku (TUTAJ). Dla przypomnienia - markę stworzyła ponad 10 lat temu Magdalena Beyer, spełniając tym samym swoje marzenie o kosmetykach pozbawionych alkoholu, konserwantów i innych składników uznawanych za szkodliwe, wegańskich i nietestowanych na zwierzętach (co kilkanaście lat temu nie było jeszcze tak oczywiste, jak dzisiaj). Tak rygorystyczne podejście do receptur sprawiło, że wraz z marką narodziła się też nowa kategoria kosmetyków - kosmetyków świeżych, produkowanych w małych partiach we własnym laboratorium, wymagających przechowywania w lodówce (na co wskazuje ich nazwa) i zużycia w ciągu maksymalnie dwóch i pół miesiąca. Kosmetyków, które wchłaniają się do głębszych warstw skóry i które można by określić mianem najlepiej zbilansowanego i najlepiej przyswajalnego "pokarmu dla skóry". Takich, których na rynku jeszcze nie było ;)

Miałam okazję wypróbować wielu kosmetyków FRIDGE - wszystkie sprawdziły się rewelacyjnie. W moim osobistym rankingu najlepszych polskich marek kosmetycznych FRIDGE BY YDE zajmuje miejsce w pierwszej trójce. Moja skóra totalnie je pokochała! 

Dziś chciałabym Wam pokazać serce tej wyjątkowej na rynku kosmetyków naturalnych marki - czyli warszawski salon firmowy, w którym jednocześnie mieści się laboratorium i z którego kosmetyki FRIDGE wyruszają nie tylko w Polskę, ale i w świat. W czasie kolejnego weekendowego pobytu w stolicy odwiedziłam go ze swoim mężem, którego mocno intrygowały kosmetyki przechowywane w naszej lodówce ;) Gdy dowiedział się, że FRIDGE to również produkty do męskiej pielęgnacji, od razu zapowiedział, że przy najbliższej okazji koniecznie muszę go zabrać do salonu. Udało się! Oboje jesteśmy zachwyceni; tak naprawdę nie wiem, które z nas jest pod większym wrażeniem wizyty! ;)


UL. MIKOŁAJA KOPERNIKA 6/1, CZYLI NIEZWYKŁY ŚWIAT FRIDGE

Jedyny stacjonarny salon FRIDGE BY YDE mieści się przy ulicy Mikołaja Kopernika 6/1, w samym centrum Warszawy, bardzo blisko Dworca Centralnego (z wnętrza widać nawet iglicę Pałacu Kultury). Przepięknie zaaranżowane przez założycielkę marki wnętrze, które można podziwiać z zewnątrz, od razu zachęca do wejścia do środka. Ciekawość przechodniów, którzy do tej pory o marce nie słyszeli, wzbudza też napis na drzwiach wejściowych: "Świeże kosmetyki prosto z lodówki. Stworzyliśmy produkt, jakiego do tej pory nie było... Świeże jedzenie dla skóry!".

Po wejściu do środka każdy z klientów nie tylko pozna historię i filozofię marki, ale też porozmawia o naturalnej pielęgnacji przy wykorzystaniu odpowiednich do stanu swojej skóry kosmetyków FRIDGE. Nami bardzo profesjonalnie zaopiekowała się przesympatyczna Monika Puchalska. Ani się nie obejrzeliśmy, gdy minęły blisko dwie godziny od przekroczenia progu salonu ;)
Najprzyjemniejszą częścią pobytu w salonie jest oczywiście testowanie kosmetyków. My rozpoczęliśmy nieco nietypowo, bo od poznania pełnej gamy unikatowych perfum FRIDGE. Jeszcze przed wejściem do środka naszą uwagę zwróciły nietypowe "flakony", i koniecznie chcieliśmy się dowiedzieć, do czego służą. Okazało się, że są po prostu testerami ;)

Dla mojego męża było to pierwsze spotkanie z zapachami FRIDGE, dla mnie nie, choć oczywiście nie znałam dotąd całej jedenastki, a jedynie porzeczkę otuloną wanilią, czyli perfumy yde 2, które dostałam w ubiegłym roku w prezencie gwiazdkowym.

Perfumy FRIDGE powstają głównie na bazie naturalnych składników, absolutów i olejków eterycznych. Nie są podzielone na stricte damskie i męskie zapachy, co daje sporą swobodę wyboru. Wśród nut zapachowych można znaleźć między innymi zielone liście pomidora (yde 5), mrożony kwiat lotosu na liściach mięty (frozen lotus) czy... paprocie w oparach whisky i cedru! Zapach ten nosi nazwę dirty whisky i najbardziej przypadł do gustu mojemu mężowi. Mnie z kolei urzekł bardzo oryginalny zapach o równie oryginalnej nazwie: don't follow me. W jego nucie głównej znajduje się bergamota, w nucie serca - róża, kminek i goździk, a w nucie bazy - drzewo sandałowe oraz egzotyczny kwiat, którego nazwa pozostaje głęboko skrywaną firmową tajemnicą. Perfumy te - jako jedyne z oferty - mogą zostać wyprodukowane w formie pomady, w której substancje zapachowe są zawarte w maśle roślinnym.

Niezwykle ciekawe są stworzone na bazie wetiweru perfumy meadow melody, zamknięte we flakonie z zawieszką w kształcie końskiej głowy. Nie jest ona przypadkowa. Zapach ten powstał we współpracy z marką Of Horse i jest jednym z niewielu, które tolerują konie, dlatego też meadow melody są określane jako pierwsze "perfumy jeździeckie". W ich nucie serca znalazła się róża z imbirem, a w nucie głowy - bergamota, petitgrain oraz liście pomidora. Opisowi zapachu na stronie internetowej marki towarzyszy fragment "Księcia Niezłomnego" Juliusza Słowackiego, co mnie w pewien sposób... wzrusza (pisałam pracę licencjacką i magisterską z poezji okresu mistycznego Słowackiego, i mam ogromny sentyment do jego twórczości) ;)

Po perfumach przyszedł czas na kosmetyki FRIDGE - a te są podzielone na produkty do pielęgnacji twarzy, okolicy oczu i ust, a także całego ciała. Wśród nich dostępne są m.in. różnorodne kremy, sera olejowe i żelowe, masełka, peelingi, balsamy oraz preparaty do pełnego demakijażu i oczyszczenia skóry.  Każdy z nich możecie wypróbować w salonie - sprawdzić jego zapach, konsystencję i wchłanianie. Łącznie to ponad czterdzieści kosmetyków! Niedawno do oferty dołączył naturalny dezodorant deo1, stworzony na bazie organicznego ekstraktu alkoholowego z aloesu i naturalnych olejków eterycznych z bergamoty, lawendy oraz rumianku rzymskiego, balsam rozświetlający 2.8 gorgeous body, który wspaniale podkreśla i rozświetla naturalny kolor skóry, szczególnie latem, a także bazyliowy, delikatny żel do mycia ciała 3.4 good morning body!. Wymieniono większość opakowań produktów do twarzy - odkręcane słoiczki i pojemniki ze zwykłą pompką zastąpiły szklane butelki typu airless, które zabezpieczają kosmetyk przed dostępem bakterii i mikroorganizmów z powietrza lub z dłoni, ułatwiają też ich dozowanie.

Nowością, która trafiła do sklepu dzień przed naszą wizytą, są ekologiczne płatki dzikiej róży. Mają one bardzo szerokie zastosowanie i pochodzą z własnej, ekologicznej plantacji FRIDGE w Starzyńskim Dworze. Warto wspomnieć, że olej z dzikiej róży, tłoczony na zimno z nasion z owoców tej rośliny, stał się podstawą wielu receptur kosmetyków FRIDGE, w tym pierwszego kremu różanego 1.1 face the cream. Wśród moich ulubieńców znajdują się trzy kremy: nawilżająco-regenerujący krem do twarzy 1.2 water coat z olejkami lawendowym i różanym; lekki, nawilżający krem do twarzy 1.0 silky mist z zimnotłoczonym olejem ryżowym; różany, głęboko regenerujący krem pod oczy 1.4 eye. Świetnym produktem - idealnie zastępującym podkład - jest też ff fabulous face, czyli nawilżający krem koloryzujący w dwóch odcieniach.

Monika szczegółowo zaprezentowała nam również kosmetyki dedykowane mężczyznom: krem wygładzający smooth operator na bazie oleju migdałowego i olejkowi z zielonej mięty oraz krem przeciwzmarszczkowy face time, stworzony na bazie oleju z orzechów makadamia i z dodatkiem olejku z neroli. Panowie bardzo często sięgają jeszcze po kawowy krem pod oczy 4.1 coffee eye, który mocno nawilża i błyskawicznie redukuje obrzęki pod oczami.

Oprócz kosmetyków do damskiej i męskiej pielęgnacji, FRIDGE ma w ofercie także krem opracowany z myślą o wyjątkowo delikatnej dziecięcej skórze. 0.1 little people cream to mleczko rumiankowe, które nawilża, łagodzi i chroni skórę maluchów.

W salonie możecie oczywiście zakupić próbki wybranych kosmetyków oraz perfum. Zdecydowanie warto się w nie zaopatrzyć - dowiecie się, jak na dany kosmetyk zareaguje Wasza skóra w trakcie kolejnych dni, a także sprawdzicie, jak dany zapach będzie się zachowywać na skórze po kilku godzinach od aplikacji.


Ogromne wrażenie zrobiły na nas znajdujące się w sklepie lodówki, zaprojektowane również przez Magdalenę Beyer, a szczególnie najmniejsza z nich. Tak jak wiele klientek marki mam nadzieję, że w przyszłości ten model trafi do sprzedaży i każda z nas będzie mogła trzymać ją - wraz z kosmetykami - w łazience.

Lodówek nie brakuje też w laboratorium FRIDGE. To właśnie w nim kosmetyki są ręcznie produkowane w małych partiach, by klienci mieli pewność, że otrzymują produkty świeże. Przypomnieć należy, że w parze z dbałością o najwyższą jakość kosmetyków idzie również dbałość o środowisko naturalne - Fridge prowadzi program wymiany opakowań, na swojej ekologicznej plantacji nie używa nawozów, a rośliny zbierane są ręcznie i suszone metodą tradycyjną.


Na koniec Monika opowiedziała nam o masażu ciała przy pomocy specjalnych szczotek, wykonanych z końskiego włosia (ostra szczotka do masażu na sucho) lub z włókna roślinnego agawy (ostra szczotka do masażu na mokro). Masaż szczotką świetnie przygotowuje ciało do wchłaniania preparatów FRIDGE. Dodatkowo ułatwia skórze pozbywanie się toksyn i pobudza krążenie. Regularne stosowanie szczotki sprawia, że skóra staje się jędrna i gładka. Przyznam się, że mam ogromną ochotę, by spróbować tego rodzaju masażu, i wiercę mężowi dziurę w brzuchu, by szczotkę do masażu na sucho sprawił mi w ramach prezentu na zbliżającą się szóstą rocznicę ślubu ;)

Szczotki powstają w Polsce na specjalne zamówienie FRIDGE - podobno każda nowa partia bardzo szybko znajduje nowych właścicieli, co tylko świadczy o tym, że przybywa fanów tego rodzaju pielęgnacji ciała. Od lat wielką fanką szczotkowania ciała na sucho jest też Magdalena Beyer.
SERDECZNIE WAS ZACHĘCAM DO ODWIEDZENIA WARSZAWSKIEGO SALONU 
FRIDGE BY YDE
I DO WYPRÓBOWANIA KOSMETYKÓW TEJ POLSKIEJ MARKI!
 MAM NADZIEJĘ, ŻE TEŻ ZAKOCHACIE SIĘ W ICH TAK NATURALNYCH PRODUKTACH!


Salon Fridge by yDe
ul. Mikołaja Kopernika 6/1
00-367 Warszawa
www.fridge.pl

Zdjęcia: Wiktoria Tobiasz
- Justyna

author

Justyna Ziembińska-Uzar

Cześć! Nazywam się Justyna Ziembińska-Uzar i od 2012 roku na swoim blogu opowiadam o ciekawych polskich produktach oraz przedstawiam polskie marki. Moją misją jest promocja patriotyzmu konsumenckiego w codziennym wydaniu. Mam nadzieję, że zostaniesz ze mną na dłużej, na nowo odkrywając dla siebie hasło "dobre, bo polskie"!


Udostępnij ten post

1 komentarze :

Komentarze na blogu są moderowane.

NIE PUBLIKUJĘ KOMENTARZY ZAWIERAJĄCYCH LINKI.

Komentarze zawierające treści obraźliwe i złośliwe, a także zawierające reklamy, linki do sklepów i stron firmowych oraz stanowiące wsparcie dla marketingu szeptanego nie będą publikowane.

Moje przeglądy