Przez te wszystkie lata pozostawałam niejako w cieniu opisywanych produktów czy marek. Niewiele osób znało moje nazwisko, niewiele osób kojarzyło moją twarz, a ja też nie czułam potrzeby, by się ujawnić. Nie sądziłam, że dla Was - moich czytelników - może być to ważne; że w ten sposób buduję swoją wiarygodność; że z pozycji influencera (jak ja nie lubię takich obcobrzmiących terminów ;)) mogłabym na jeszcze większą skalę promować rodzime marki i rodzime produkty.
Był okres, bardzo długi, w którym pisałam w liczbie mnogiej, ukrywając się za plecami męża, co dla tak nieśmiałej osoby jak ja okazało się świetnym i bardzo wygodnym rozwiązaniem (no ale jak długo można chować się za plecami biednego chłopa?). Spowodowało to jednak, że blog w świadomości wielu osób uchodził za portal o polskich produktach z jakąś tajemniczą redakcją albo - co gorsza - za zaplecze pod działania SEO jakiejś agencji marketingowej. Albo... za sklep internetowy. Tak, za sklep internetowy - co jakiś czas na moją skrzynkę przychodzą maile z zamówieniami na tkaniny czy chemię gospodarczą. Nie o to mi chodziło i nie czułam się z tym dobrze, choć sama umyślnie do tego doprowadziłam.
Kilka miesięcy temu mądre osoby wokół mnie zaczęły mnie przekonywać do wyjścia z cienia. Wbijały mi do głowy, że absolutnie nie mam się czego wstydzić, że robię dobrą robotę i że warto, aby blog po prostu zyskał "moją twarz". Bo to przecież moje dzieło, w które wkładam coraz więcej czasu i serca (nie mówiąc o środkach finansowych), i które coraz częściej Wy odwiedzacie oraz polecacie! A piszę przecież DLA WAS.
Nie powiem, że przejście z tylnych rzędów na scenę było dla mnie łatwe. Nie jestem osobą przebojową i medialną, aparat mnie bardzo peszy (a co dopiero mikrofon czy kamera ;)) Zastanawiałam się, jak przyjmiecie taką zmianę w "narracji", jak zareagujecie na moje zdjęcia... Okazało się, że niepotrzebnie się bałam, bo zmiany przyjęliście bardzo pozytywnie. Skrócił się między nami dystans, coraz częściej z Wami rozmawiam, bo w końcu wiecie, z kim rozmawiacie, a ja czuję, że wreszcie tworzę takie miejsce, jakim Kupuję Polskie Produkty w moim zamierzeniu pięć lat temu miało być. Chcę, żeby blog był przede wszystkim takim adresem, pod którym zawsze znajdziecie mnóstwo nieznanych Wam produktów i marek, często niszowych, na które trudno byłoby Wam się natknąć w inny sposób. Chcę, żeby tu były wartościowe i ciekawe treści - nie tylko przeglądy produktów, nie tylko katalogi marek, ale i reportaże z fabryk i manufaktur czy po prostu moje modowe stylizacje (choć z tym jest trochę problemów, ale o tym za chwilę).
Okazało się też, że odkąd na blogu zaczęłam wyraźnie mówić w pierwszej osobie, to pomalutku zaczęły się przede mną uchylać różne drzwi, za którymi odbywają się rozmowy o wydarzeniach i konkursach mających na celu promocję naszych rodzimych przedsiębiorstw i zachęcanie na szeroką skalę do wybierania właśnie produktów "made in Poland". Mam nadzieję, że spotkania i rozmowy telefoniczne, w których ostatnio biorę udział, zaowocują i że w niedługim czasie wokół patriotyzmu gospodarczego zrobi się jeszcze głośniej ;)
Zaczęły też pukać media tradycyjne, z czego też się bardzo cieszę, bo dzięki nim mam szansę dotrzeć do osób, które jeszcze o moim blogu nie słyszały, a którym bliska jest idea patriotyzmu gospodarczego i świadomych zakupów.
Zmiany, które obserwujecie, nie oznaczają, że nagle zacznę wyskakiwać z Waszych lodówek czy zanudzać Was opowieściami z życia osobistego. Nie. Nadal chcę, żeby blog opowiadał przede wszystkim o polskich markach i polskich produktach, ale czasami będę pokazywać Wam te marki i produkty w mojej codzienności. Stąd i ja na zdjęciach, stąd współpraca z Agnieszką z Ti Amo Foto.
Chcę, żebyście wiedzieli, że za blogiem stoję ja - zwykła prawie 30-latka, żona i mama.
Nie jakaś tajemnicza redakcja, nie grupa wolontariuszy czy pracownicy agencji marketingowej.
Pomyślałam jednak - trochę pod wpływem znajomości z Olgą, autorką bardzo przeze mnie lubianego bloga Make Happy Day (koniecznie zajrzyjcie!) - że choć stronię od epatowania życiem prywatnym, to jednak chciałabym Wam napisać o sobie nieco więcej, żebyśmy się jeszcze lepiej poznali, a dzięki temu lepiej rozumieli i dobrze się czuli w swoim towarzystwie. Często mnie pytacie, czym się na co dzień zajmuję, czy zarabiam na blogu, czy zawsze kupuję polskie produkty i dlaczego jeszcze nie prowadzę własnego kanału na YouTube, dlatego postanowiłam uchylić rąbka tajemnicy. Olga ostatnio opublikowała 20 faktów o sobie, a ja - idąc jej śladem - przygotowałam dla Was 10 faktów o mnie, o których nie mieliście pojęcia, bo wcześniej o nich nie wspominałam.
Wracając jeszcze na chwilę do zmian stricte technicznych - jabłko wróci do nagłówka, jak tylko ustalimy z graficzką nowy wygląd liter ;)
10 FAKTÓW O MNIE, O KTÓRYCH NIE MIELIŚCIE POJĘCIA
1. JESTEM INTROWERTYKIEM, W DODATKU STRASZNIE NIEŚMIAŁYM Poważnie. Najgorszy typ osobowości, jeśli brać pod uwagę prowadzenie bloga na szerszą skalę, a nie "do szuflady" ;) Nawiązywanie nowych znajomości przychodzi mi z trudem, wolę słuchać niż mówić, wystąpień publicznych unikam jak ognia; zdecydowanie wolę się wypowiadać pisemnie. Z tego też powodu odrzuciłam zaproszenie do obu telewizji śniadaniowych i do dwóch programów publicystyczno-informacyjnych. Po prostu boję się stanąć przed kamerą. Jednocześnie od dłuższego czasu chodzi mi po głowie założenie kanału na YouTube, nawet mam pomysły na pierwsze trzy krótkie filmiki o markach. Może warto się przełamać, co myślicie?
Z nieśmiałością staram się walczyć, i mogę się pochwalić, że z roku na rok jest coraz lepiej. Jeszcze kilka miesięcy temu nie sądziłam, że będę większość blogowych współprac omawiać telefonicznie, a tak się właśnie dzieje od pewnego czasu. Albo że będę spotykać się osobiście z przedstawicielami różnych instytucji państwowych i pozarządowych. Z każdą kolejną odbytą rozmową stres jest mniejszy, a ja czuję się pewniej. Oby za jakiś czas zniknął na zawsze.
2. POLSKA MODA PRAKTYCZNIE DLA MNIE NIE ISTNIEJE
Mam 158 centymetrów wzrostu, a waga najczęściej pokazuje 45 kilogramów. Dla tak szczupłej i niskiej osoby wiele polskich marek jest poza zasięgiem - nie jestem w stanie ubrać się na przykład w ubrania Quiosque, Greenpoint, Emoi (to moje ostatnie modowe odkrycie!) czy w Bialcon, nie mówiąc o wielu innych świetnych markach, które nie są obecne pod dachami wielkich galerii handlowych. Nawet jeśli na wieszakach znajduję odzież w rozmiarze 34, to zazwyczaj i tak jest ona na mnie sporo za duża. Sprawia to, że z zazdrością patrzę na osoby noszące rozmiar 36 lub 38 - gdybym i ja mogła, z pewnością bym Was zasypywała ciekawymi stylizacjami. Niestety ani już nie urosnę, ani nie utyję ;)
Na ten moment na moją szafę w większości składają się ubrania Mohito w rozmiarze... 32. Pasują idealnie.W wolnej chwili wyskoczę do salonu Taranko, żeby sprawdzić, jak wypada ich rozmiar 34.
3. OD PRAWIE TRZECH LAT "SIEDZĘ W DOMU"
We wrześniu 2014 roku zostałam mamą i od tego czasu "siedzę w domu", jak niektórzy mają w zwyczaju określać wychowywanie dziecka. Decyzją swoją i męża jestem obecnie na "urlopie" wychowawczym (słowo "urlop" celowo wzięłam w cudzysłów) i bardzo się z tej możliwości cieszę, choć nie będę ukrywać, że gdyby nie pomoc obu babć, nie byłabym w stanie w miarę regularnie aktualizować bloga. Przed zajściem w ciążę - jak wielu absolwentów filologii polskiej - pracowałam w agencji marketingowej. Zajmowałam się opracowywaniem strategii kampanii Google AdWords oraz copywritingiem.
Chętnie "posiedziałabym w domu" jeszcze dłużej, ale...
4. ... NIE BYŁABYM W STANIE UTRZYMAĆ SIĘ Z BLOGA
Wiem, że w powszechnej świadomości blogerzy czy youtuberzy zarabiają grube miliony. A przynajmniej grube tysiące. W rzeczywistości jednak tylko niewielki procent (mówi się konkretnie o 2%) osób piszących blogi jest w stanie się z nich utrzymać - i mam tu na myśli same tak zwane działania sponsorowane, bez sprzedaży własnych produktów czy usług.
Nie zarabiam na blogu grubych milionów ani grubych tysięcy - ani nawet najniższej krajowej.
Bardzo bym chciała, żeby blog dał mi poczucie finansowej niezależności. Nie chciałabym wracać do pracy na etacie (a raczej szukać nowego zajęcia, ponieważ moje miejsce sprzed ciąży na mnie nie czeka), jednakże najprawdopodobniej taki scenariusz nie będzie miał miejsca. Jak się pewnie domyślacie, rachunki jednak same się nie opłacą, a i potrzeby naszej na razie trzyosobowej rodziny rosną. Freelancing (znów anglojęzyczny zwrot ;)) byłby dla mnie wymarzoną drogą, ale na ten moment nie byłabym w stanie opłacić nawet małego ZUS-u. Życzcie mi, żeby się to zmieniło - żebym mogła pisać częściej, lepiej, i żeby stało się to moją pełnoetatowym zajęciem, w którym dochody przewyższą koszty, a nie odwrotnie, czyli tak, jak jest obecnie ;) Kocham to, co robię i nie wyobrażam sobie, żeby moja przygoda z polskimi produktami i polskimi markami miała się niedługo zakończyć.
5. MARZY MI SIĘ DOM "MADE IN POLAND"
Tak się szczęśliwie ułożyło w naszym życiu, że jesteśmy z mężem w trakcie budowy domu. W przyszłym roku planujemy doprowadzić budowę do stanu surowego zamkniętego, a potem zająć się jego wykończeniem i przeprowadzką.
Bardzo bym chciała, żebyśmy do wykańczania i dekoracji wykorzystali jak najwięcej produktów produkowanych w Polsce przez rodzime firmy - i bardzo bym chciała na bieżąco relacjonować Wam, jak nam idzie, na co i dlaczego się zdecydowaliśmy, co ciekawego znaleźliśmy. Mam nadzieję, że damy radę ;)
6. MAM OGROMNY PROBLEM Z ZAKUPEM POLSKIEGO OBUWIA
O tym już fakcie już kiedyś wspominałam. Z racji pogłębiającej się deformacji obu stóp (kwalifikującej do operacji) i płaskostopia, mam ogromny problem z zakupem obuwia. Na ten moment noszę jedynie wybrane modele z oferty zagranicznej marki Medicus, do których dokupuję wkładki ortopedyczne. Jeśli znacie jakąś polską markę komfortowego obuwia, które nie odstrasza swoim wyglądem, koniecznie dajcie mi znać.
7. NIE ROBIĘ ZAKUPÓW WYŁĄCZNIE W PIOTRZE I PAWLE CZY W STOKROTCE
Tak jak większość z Was, również i ja robię zakupy w Lidlu, Carrefourze, Biedronce, Kauflandzie czy w Auchanie, choć teraz zdecydowanie najczęściej odwiedzam Stokrotkę, którą niedawno otwarto na moim osiedlu. Niestety pewne polskie produkty, które od lat kupujemy, nie są dostępne w kapitałowo polskich sklepach. Przykładowo w Piotrze i Pawle nie dostanę mojego ulubionego keczupu Roleski, Bielucha dla malucha czy płynu do prania Biały Jeleń. Syropy owocowe Premium Rosa, które w sumie moglibyśmy kupować na zgrzewki, bardzo często w Piotrze i Pawle są niedostępne - a praktycznie zawsze stoją na półce w Carrefourze i w Rossmannie. Wyliczać mogłabym dalej. Z kolei mój mąż z pewnością podniósłby tutaj wątek dostępności piwa z małych rzemieślniczych browarów.
Wiem, że wielu z Was nie ma w swoim najbliższym otoczeniu dostępu do kapitałowo polskich sklepów (sama po przeprowadzce będę miała do nich utrudniony dostęp), dlatego chcę głośno powiedzieć, że i my z mężem robimy zakupy w sieciach zagranicznych, zwracając uwagę na to, co wkładamy do koszyka.
8. KUPUJĘ ZAGRANICZNY... PAPIER TOALETOWY
Ano. Jeszcze nie znaleźliśmy z mężem "satysfakcjonującego nas" polskiego papieru toaletowego - Velvet i Almusso bardzo nas rozczarowały (błyskawicznie się kończyły), stąd też w ten artykuł pierwszej potrzeby od dłuższego czasu zaopatrujemy się w Rossmannie.
9. W WOLNYM CZASIE UWIELBIAM OGLĄDAĆ SERIALE
Staramy się w każdy weekend obejrzeć z mężem kilka odcinków wybranego serialu zagranicznego - bardzo mnie to relaksuje i pozwala się oderwać od problemów dnia codziennego. Uwielbiam zarówno produkcje starsze, takie jak na przykład "Archiwum X", "Star Trek" czy "Fireflay", jak i nowsze - "House of Cards", "Grę o tron", "Wikingów", "Młodego papieża" i tak dalej. W zasadzie jestem w stanie obejrzeć wszystko - nawet tureckie seriale o imperium osmańskim (te jednak oglądam bez towarzystwa męża, bo on jednak ma bardziej wyrobiony serialowy gust) ;) No dobrze, nie jestem w stanie strawić takich seriali jak "Breaking Bad", "Preacher" czy "Blood drive", więc jednak nie wszystko jestem w stanie obejrzeć. Ostatnimi czasy z zainteresowaniem śledzę "Opowieść podręcznej". Bardzo lubię też seriale biograficzne i nasze ostatnie rodzime produkcje - "Czas honoru", "Wojenne dziewczyny". Teraz z niecierpliwością czekam na "Koronę królów".
10. MAM SKŁONNOŚCI DO ROZPISYWANIA SIĘ
Ale to chyba wiecie - choćby po tym poście ;) O ile w rzeczywistości jestem nieśmiała i rzadko sama z siebie zabieram głos, o tyle mogę pisać, pisać i pisać... Staram się jednak pilnować, by mimo wszystko nie pisać za dużo ;)
BLOGOWA ANKIETA
Skoro już wiecie o mnie zdecydowanie więcej niż jeszcze kilka minut temu, to teraz ja chciałabym poznać Was - skąd jesteście, ile macie lat, czym się zajmujecie, gdzie robicie zakupy, za co lubicie mój blog (albo za co nie lubicie), o czym chcielibyście poczytać w niedalekiej przyszłości.
Będę bardzo wdzięczna, jeśli odpowiecie na pytania w przygotowanej przeze mnie ankiecie. Poproszę Was również o zweryfikowanie kilku moich pomysłów na dalszy rozwój bloga. Jestem bardzo ciekawa Waszych spostrzeżeń. Pamiętajcie, że blog tworzę DLA WAS i chcę DLA WAS tworzyć jak najciekawsze treści, i że WASZA OPINIA jest dla mnie bardzo cenna.
Wypełnienie ankiety zajmie Wam kilka minut. Nie będę ukrywać, że ankieta jest krótka - nie jest, ale to jedyny sposób, by móc z Wami pewne kwestie skonsultować. Ankietę oczywiście możecie wypełnić anonimowo. Z góry bardzo Wam dziękuję za poświęcony na udzielenie odpowiedzi czas!
Zdjęcia: Agnieszka Werecha
- Justyna
Bardzo ciekawy wpis! :)
OdpowiedzUsuńCo do obuwia to z polskich firm ciekawą ofertę wg mnie ma Maciejka, choć nie wiem na ile ich buty będą odpowiednie dla osób mających problemy ze stopami, o których piszesz. Ja długo borykałam się z bólem kolan z powodu nieodpowiednich butów, ale to minęło, kiedy zaczęłam nosić obuwie marki Rieker i Crocs. Crocs to moja ukochana marka! Nie są to tylko chodaki ogrodowe, choć w Polsce wybór modeli jest mały. Sama na początku miałam raczej negatywną opinię o tych butach, ale kiedy zobaczyłam, że nosi je moja ciocia, która miała wymienione oba biodra na nowe i bardzo sobie chwali Crocsy to stwierdziłam, że czemu nie i to był strzał w dziesiątkę! ;)
Punkt piąty mnie bardzo zainteresował :)
OdpowiedzUsuńMoże coś pomoże ten blog:
Usuńhttp://www.m3madeinpoland.pl/
Nie jest o budowie domu, ale o wykończeniu, dlatego nie ma nic o pustakach, cegłach, dachówkach, tynkach itp. Niemniej jednak częściowo pokrywa zakres zainteresowań :)
Witam
OdpowiedzUsuńAnkietę juz wypełnilam, ale dopiero teraz przyszła mi do głowy jeszcze jeden projekt, który promuje polskie produkty - Polski Ślad.
pozdrawiam
Wypełniłam ankietę i nie lubiąc anonimów, sama się nie podpisałam:) Rozpisująca się polonistka o rozmiarze 34 to ja- Edyta Pałczyńska. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńTak a propos pkt 7 - to czekam na jakiś wpis typu "w którym zagranicznym sklepie opłaca się kupować polskie produkty" czy coś w tym stylu. Ja np najbliżej mam tylko Biedronkę i Lidla, a polski Społem czy Stokrotka niestety kawałek ode mnie - jeszcze w lecie jest dobrze siadam na rower i właśnie tam się zaopatruje, ale zima jest okropna (brak auta własnego), tachanie toreb w autobusie nie jest przyjemne, więc automatycznie sezonowo wybieram Biedrę lub Lidla. I tak się kiedyś zastanawiałam hmmm w którym sklepie lepiej coś kupić :P Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńOdnośnie punktu 6 to jeśli jesteś osobą o nieco "dziecinnych" ;) gabarytach,to może spróbuj obuwia aurelka. Córce, jak była młodsza regularnie kupowałem i teraz stopy ma wzorowe.
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o papier toaletowy to moim zdaniem almusso jest debeściak. Mocny, a jednocześnie gładki - nie rysuje powierzchni i nie ma ryzyka, że się w brązie palcem wyląduje przy energicznym użyciu :).
Jeśli chodzi o polskie sklepy, to z nimi jest problem. Większość boi się rozszerzyć asortyment o produkty, które bombardują reklamami w przerwie badziewnych seriali i rialityszołów. Ale na szczęście są też takie, które nie hołdują tej zasadzie, a ja mam taki blisko.
Miało być nie bombardują. Czasami szybciej piszę i wysyłam, niż czytam :)
UsuńCzytam od dłuższego czasu, raczej nie komentuję (ech te ujawnianie się;)), ale muszę to w końcu napisać:D świetna robota! Całokształt. Wielkie brawa również za ten wpis. :)
OdpowiedzUsuńCo do pkt 4. :) może zamiast tradycyjnego freelancingu podepnij się pod jakiś inkubator przedsiębiorczości, żeby działać legalnie, ale bez zakładania działalności?
Dziękuję! Niestety na razie API nie wchodzi w grę - mocno się zastanawiałam nad nim, byłam nawet na kilku rozmowach. Pozdrawiam Cię ciepło!
Usuń